Poniżej fragment programu Magazyn Express Reporterów. Wnioski wyciągnijcie sami a jak ktoś nie lubi własnych wniosków, to może użyć jednego z poniższych.
Według najnowszego sprawozdania finansowego organizacji Otwarte Klatki, ekologom udało się zgromadzić na koncie blisko 9 milionów złotych. I to po odjęciu wszystkich wydatków na cele statutowe oraz ponad 2 milionów wynagrodzeń. Otwarte Klatki mają miliony na koncie Jak wynika z najnowszego sprawozdania finansowego organizacji Otwarte Klatki, na koncie ekologów zachomikowane jest blisko 9 milionów złotych. Organizacja wydała również ponad 2 miliony złotych na wynagrodzenia swoich pracowników. Sęk w tym, że organizacja cały czas organizuje zbiórki na chore zwierzęta i prezentuje się tak, jakby z powodu długów miała nie przetrwać nadchodzącej zimy. Czy to coś złego? No raczej nie. Choć trochę głupio się patrzy na zrzutki, gdzie ktoś ma problem z zebraniem kilku stów na sterylizację kota czy postawienie kojca dla bezdomnych psów. Funduszem Otwartych Klatek tych kotów można jakoś z 50 tysięcy pozbawić opcji rozmnażania się. Może w sytuacji skrajnej warto ich zapytać o możliwość skromnej pożyczki. – czytamy na stronie Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych. Z drugiej strony, ja nawet nie wiem czy chcę, żeby oni zaczęli korzystać z zebranych środków. Przy tej kwocie oraz profilu ich działalności (kampanie edukacyjne?) to z lodówki zaczną nam wyskakiwać oskórowane norki a akcja z Frankiem Kurczakiem z chowu przemysłowego skończy się tym, że na każdej parówce drobiowej będzie nadrukowana jakaś wegańska sentencja i numer konta. "Zjadłeś? To zapłać za cierpienie Franka! GoVegan!". Strach się bać. – dodaje profil. Czytaj też: Stowarzyszenie Otwarte Klatki wydało na pensje ponad 2,1 mln złotych! A jakie były przychody? O wiele wyższe Mydlenie oczu sympatykom? Otwarte Klatki znane są ze swojej antyhodowlanej działalności. Organizacja od lat walczy o zlikwidowanie jednej z najprężniej działających branż w Polsce, czyli hodowli zwierząt futerkowych. W kuluarach mówi się również, że celem „ekologów” w kolejnej kolejności będą hodowle drobiu, trzody chlewnej, a nawet ryb. Znajomy powiedział kiedyś, że gdyby sprzedał swój cały sprzęt do wędkarstwa, to mógłby sobie kupić tron a później siedzieć na nim głaszcząc się po kieszeni pełnej złotych monet. I trochę tak to widzę tego typu zbieranie pieniędzy. Czy jest to przyjemne? Na pewno. Czy ma większy sens? Nie wiem. – czytamy na stronie Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych. Jednocześnie zachęcam do sprawdzenia sprawozdań finansowych innych organizacji. Kilka dni temu upłynął termin dostarczania ich na stronę Narodowego Instytutu Wolności. Może przynajmniej zauważy ktoś, że nie zawsze mamy do czynienia z "biednymi wolontariuszami, którzy poświęcają swój czas". Że czasem jest to dość spora grupa nieźle opłacanych fachowców, którzy wykonują swoją etatową pracę. Lepiej lub gorzej.. – dodaje profil. fb/fot. Otwarte klatki/flickr CC BY
Pogotowie dla zwierząt jest jedną z najbardziej znanych i najczęściej skazywanych w sądach organizacji prozwierzęcych. Może nie tyle Pogotowie dla zwierząt, bo to zostało sądownie zawieszone, chociaż powstało już nowe stowarzyszenie o identycznej nazwie, co jego prezes, Grzegorz B., który właśnie otrzymał kolejny, bo już czwarty wyrok skazujący.
Przez Opublikowano 15:30, aktualizacja dnia 18:57 Ponad 70 psów uratowanych. Setki dalej zagrożone W piątek pisaliśmy o pierwszej interwencji w Radysach realizowanej przez organizacje broniące praw zwierząt. W czasie 22 godzin jej trwania udało się odebrać około 200 psów z czego 71 potrzebowało pilnej pomocy weterynaryjnej. Wiele psów było w bardzo złym stanie – z udarami, niedożywione, pogryzione, ranne. Psy nie były leczone ani sterylizowane. Przebywały w nieodpowiednich warunkach, w przepełnionych kojcach, często bez schronienia przed słońcem. 10 psów znaleziono martwych. Uratować udało się zaledwie garstkę psów. W teorii w Radysach powinno przebywać około 3000 zwierząt. Możliwe, że jest ich około 5000. W sumie przez 18 lat trwania schroniska przeszło przez nie około 12 tys. zwierząt. Za każde z nich właściciele schroniska otrzymywali 1000 zł od gmin, które kierowały do niego złapane psy. Właściciel schroniska w areszcie Zygmunt D., właściciel schroniska, został tymczasowo osadzony w areszcie na okres 3 miesiące. Podejrzenia obejmują również znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem oraz posiadanie ponad 200 sztuk amunicji bez zezwolenia. Jak przekazuje rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Olsztynie, do tej pory zebrany materiał dowodowy pozwala wierzyć z dużym prawdopodobieństwem, że podejrzany dopuścił się zarzucanych mu czynów, co w praktyce może oznaczać, że po zakończeniu śledztwa Zygmunt D. stanie przed sądem. Schronisko do likwidacji? Mimo uratowania 200 zwierząt, w Radysach nadal przebywają ich setki. Docelowo organizacje zajmujące się opieka nad zwierzętami chcą doprowadzić do zlikwidowania schroniska. Jak mówi część osób zaangażowanych w akcję, do odpowiedzialności powinni zostać pociągnięciu nie tylko właściciele, ale również osoby odpowiedzialne ze strony gmin za kontrolę wydatkowanych pieniędzy podatników, których najwyraźniej w Radysach nie było. Gminy opłacały zarówno chipowanie psów, kastrowanie jak i zgłaszanie psów do adopcji. Schronisko w Radysach nie wywiązywało się z zadań, mimo pobierania od gmin środków. Takie działanie może zostać uznane za wyłudzenie, choć oficjalnie takiego zarzutu właścicielom schroniska nie postawiono. Warto w tym miejscu również przypomnieć, że schronisko w Radysach próbowało pozyskiwać pieniądze również od osób chcących odzyskać swoje psy. W grudniu 2019 roku jednej z opiekunów został wezwany przez schronisko do zapłaty 861 zł za odzyskanie psa. Większości jednak nigdy nie udało się odzyskać zwierząt, które „utknęły” w Radysach.

Pana Pawła z Fundacji Chata Zwierzaka już znacie. Jeśli ktoś zapomniał: to ten, który kopnął w głowę psa o imieniu Azja. Poniżej drugie nagranie tego

Jak informuje profil Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych, w sieci pojawiło się rozliczenie 1% podatku za 2020 dla organizacji ochrony zwierząt. Którzy aktywiści prozwierzęcy cieszą się największym zaufaniem, jeśli chodzi o tego typu działalność? Aktywiści dostają miliony złotych Jak wskazuje profil, najwięcej środków otrzymali aktywiści z OTOZ i TOZ. Pierwsza z organizacji otrzymała 6,7 mln złotych, a druga 6,3 mln złotych. Ich pozycja wynika z tego, że faktycznie mają mnóstwo tych oddziałów i schronisk. Przypadkowo spotkany przedstawiciel jednego z powyższych raczej na oczy takiej kwoty nie widział, sama kwota jest wynikiem kumulacji działań bardzo wielu ludzi. Doceniam, że ci drudzy, mimo marketingu godnego skupu katalizatorów nadal trzymają dystans. Gratulacje. – opisuje profil. Zaskakujące może być już trzecie miejsce. Zajął je dr Radek i Lecznica Ada (3,3 mln). Chyba należy docenić, i mówię to bez ironii, nakład pracy. Setki (tysiące?) nagrań i relacji wzbudziły zaufanie wystarczające do zajęcia podium. – dodaje. Zaraz za nim są aktywiści z Fundacji Viva, którzy otrzymali 3 mln złotych, oraz KTOZ (2,3 mln zł). Zaufanie do Centaurusa Polacy wycenili na 2 mln a do Fundacji WWF na 1,9 mln. Działacze Greenpeace aresztowani. To aż 22 osoby Aktywiści cieszący się zaufaniem Polaków Dobrym wynikiem finansowym pod względem otrzymywanego 1% podatku cieszą się aktywiści z OPP- Fundacji Judyta. Ósme miejsce (1,2 mln) to prawdziwy wyczyn, jak na inaugurację. Pierwszą dziesiątkę zamykają Azyl pod Psim Aniołem (813 tys) i Fundacja Przytul Psa (771 tys). Tych pierwszych nie lubię, o tych drugich w życiu nie słyszałem, co paradoksalnie bardzo dobrze o nich świadczy. – opisuje profil. Na uwagę zasługuje też rezultat DIOZ-u, bo oni też pierwszy raz mogli oficjalnie prosić o 1%. Zebrali 297 tys co dało im 28 lokatę. – dodaje. Poza Top 50 rankingu zaufania społecznego znaleźli się z kolei aktywiści z: Mondo Cane, Straż dla Zwierząt oraz SOS Bokserom. Obawiam się, że kolejny rok wcale nie będzie dla nich lepszy. Hejterskie posty prezeski, latanie helikopterem komendanta na koszt darczyńców czy krzywe akcje rzecznika ze zrywaniem umów adopcyjnych niekoniecznie wzbudzają zaufanie. – opisuje Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych. Podane kwoty to tylko zwrot z podatku, nie uwzględnia przelewów, zrzutek, kwest czy nawiązek. Niektóre kwoty mogą wynikać z "użyczenia" statusu OPP innej organizacji, jak np. pozycja 11, de facto będąca Pogotowiem dla Zwierząt. fb/
Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych is feeling thoughtful in Deszczno, Poland. · May 8, 2019 · · May 8, 2019 ·
czarnalistapro@ Ha ha. Ktoś mi zgłasza stronę do administracji fejsbuka. Że niby pornografia i nie tylko. Dlatego od dziś wszystko będzie podwójnie archiwizowane (tzn. posty- nie komentarze) na Niektórzy straszą mnie sądem- tylko zaczynają od złej strony- pytając o adres do wysyłki pozwu Czat na FB też zawodzi strasznie, dlatego w razie potrzeby czarnalistapro@ skrzynkę będę sprawdzał tak rzadko jak to tylko możliwe.... Pies z szopy (?) UWAGA Konkurs! Wskaż nieprawidłowości w poniższym tekście. Do wygrania możliwość zablokowania dowolnej osoby na tej stronie (siebie również- mnie nie). Odpowiedzi proszę podawać w komentarzach lub na adres email Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt. [chronologia: 1. panie znajdują psa 2. wkładają go do szopy 3. nazywają Mikusiem z szopy 4. użyczają konta od w/w Straży 5. robią zbiórkę 6. po trzech tygodniach wysyłają do hotelu 7. po kolejnych dwóch tyg. pies umiera] cyt: "Pies został znaleziony w ten największy mróz biegał po osiedlu za ludźmi. Ewidentnie wyglądał na zagubionego-jakby kogoś szukał. Z koleżanką nakarmiłyśmy go,on postanowił już od nas nie odchodizć. Najpierw za nami chodził, a potem przed klatką schodową usiadł przy nas i przebierając zmarzniętymi łapkami popiskiwał. Z miejscowych nikt go nie zna. Pies jest płochliwy- nie da sobie założyć obroży, kuli się przy próbie dotyku, tak jakby był bity, potrzebuje czasu zanim pozwala się pogłaskać. Na szybko udało nam się zorganizować dla niego nocleg w szopie na użyczonej posesji. Jest tam ciemno i mimo wszystko zimno (w nocy woda zamarza), ale i tak było to lepsze niż zostawić go na tym mrozie na ulicy. Pies nadal siedzi zamkniety w szopie i może zostać max. pare dni. Na posesji nie ma ludzi- pies jest zupełnie sam. Raz dziennie koleżanka chodzi go karmić. Psiak nie oswoi się w tych warunkach. Wstrzymujemy się kilka dni z oddaniem go do schroniska,gdyż jest całkowicie nieadopcyjnym psem: z wyglądu kundel jakich wiele, a do tego płochliwy i boi się psów. Pewne, że utknie, albo w ogóle nie poradzi sobie w schroniskowej rzeczywistości. Jednak, jeśli przez pare dni nic się nie znajdzie dla psa, będziemy zmuszone dać go do schronu.. Piesek jest owczarkowaty, ale mniejszy, masywnej budowy. Jest łagodny. Wygląda na młodego." Psy i Ludzie Mam tu... organizację, która DT zmienia częściej niż rękawiczki a zwrot znalezionego psa uważa za jakiś kosmos. Inną organizację, która zabiera psa ludziom za domniemane błędy weterynarza- podczas gdy ich wet potrafi zaszyć gazę wewnątrz psa. Firmę transportową, która lepiej traktuje karton papierosów niż przewożonego psa (bo kartonu raczej nie zostawiliby przypiętego do płotu gdzieś w środku Europy) i zwariowaną hotelarkę, która potrafi tak zakochać się w psie, że zwyczajnie nie zwróci go osobom, które go w hotelu umieściły. Aha, i jeszcze "pana mecenasa", aspirującego do miana pro-zwierzęcego, choć żadnym mecenasem on nie jest... Ale o tym w swoim czasie. Zapraszam na zaprzyjaźnionego bloga. Kubeł zimnej wody na serduszkowe głowy. Głos rozsądku w świecie wszechobecnych "potrzeb serca". Schronisko Białogard / Schronisko Dyminy [Gwoli wstępu: Romulus/Borys przebył tysiąc kilometrów, dzięki pewnej pani i ludziom dobrej woli jest w domu, Kajtek/Pershing będzie mieszkał osiedle obok, nowi opiekunowie i organizacja nie czują się w obowiązku zwrócić go] Kluczem do naprawy środowiska prozwierzęcego są schroniska. Dzielą się one na dobre, złe i od pewnego czasu- absurdalne. Poniżej o Białogardzie i Dyminach. Tak, wiem. Są gorsze. Są te molochy prowadzone przez domorosłych biznesmenów, zarzekających się, że wychowali się wśród zwierząt, psy od zawsze im towarzyszyły, do bierzmowania prowadziła ich koza, dlatego postanowili zgarniać gruby hajs prowadząc różne mordownie. Ale są też schroniska absurdu. Starsi ludzie zgubili psa, Borysa, w miejscowości Ząbkowice Śląskie (woj. dolnośląskie). Znaleziono go w Białogardzie (pomorskie, 500 km. dalej). Tylko "geniusz" mógł wymyślić, że wywożenie psów na (dosłownie) drugi koniec Polski ma sens. Strach pomyśleć co jeszcze wymyśli Pan Harłacz z Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami Animals (bardzo myląca nazwa, bo z TOZem ani Animalsami nie ma on nic wspólnego). Może podkładanie bezdomnych psów na miejsce tych padłych, co by statystyki nie wyglądały już tak... zabójczo? W Kielcach za to granice absurdu przekroczono już dawno. Stowarzyszenie Arka Nadziei pod przywództwem Pana Wojciecha Moskwa prowadzi Schronisko dla zwierząt w Dyminach, choć zasadniczo to oni się zajmują bezdomnymi... ale ludźmi. W pierwszym roku działalności udało im się zwiększyć śmiertelność psów o 3% i zgubić dwa psy więcej. Mimo tego, kolejny rok prowadzą schronisko. Ludzie donoszą, że nadal gubią psy, jednego nawet wpuścili pod samochód. A teraz krótka chronologia Kajtka. 11 grudnia starsi ludzie gubią psa, tego samego dnia znajduje go małoletnia fanka Boba Marleya. 13 grudnia wstawia informację na swojego fejsa, jedna osoba nawet udostępnia jej wpis, 6 polubiło fakt, że znalazła zdrowego i zadbanego psa. 15 grudnia pies trafia do schroniska. 3 stycznia córka właścicieli udaje się do schroniska, pokazuje zdjęcia, dostaje informację, że takiego psa u nich nie ma. Schronisko nawet udostępnia zgubę "na swoim fejsie", z czego wybitnie dumna później jest kierowniczka ów przybytku. No bo, jest na fejsie, więc każdy człowiek w Polsce o tym wie. 4 stycznia (!) pies zostaje wyadoptowany ze schroniska do wspomnianej wcześniej małolaty. I jeszcze 10 stycznia na olx-ie pojawia się ogłoszenie, że ten pies szuka domu, jakby za mało było pomyłek w tej historii. Stowarzyszenie nabiera wody w usta, nie ma sobie niczego do zarzucenia. Właściciel źle opisał swojego psa a zdjęcia były ciemne i niewyraźne (czy były, można ocenić poniżej). [Gwoli zakończenia: Romulus/Borys przebył tysiąc kilometrów, dzięki pewnej pani i ludziom dobrej woli jest w domu, Kajtek/Pershing będzie mieszkał osiedle obok, nowi opiekunowie i organizacja nie czują się w obowiązku zwrócić go] Owczarek Kora vs Pogotowie dla Zwierząt Owczarek Kora to preludium bokserki Diany. Poniższy film (6 minut- warto zobaczyć) to preludium szerszego opisu, tylko przez dokumenty się nie mogę przebić... Szajka Spokojnie. Nam psów nie ukradną. Ale psa naszych krewnych, sąsiadów bądź znajomych już mogą. Ta pierwsza zleci zabranie psa temu trzeciemu i pokieruje całą operacją. Ten z kolei zaczeka na odpowiedni moment i zabierze go siłą. Ci w trzecim rzędzie stworzą alternatywną rzeczywistość, że pies oczywiście był źle traktowany, że zasadniczo to oni uratowali tego psa, i będą przeciągać sprawę jego zwrotu, ignorować kolejne niekorzystne dla nich decyzje administracyjne/sądowe. Ukryją psa u tej drugiej lub tej ostatniej. Gdy zapytacie o psa, ten dziwnej czapce nazwie was baranami klaszcząc ochoczo. A na tą rudą to ogólnie uważajcie, bo jak znajdzie psa to wywiezie cholera wie gdzie. Schronisko Dyminy / Kielce / Niestety... Jak jeszcze raz przeczytam gdzieś: "sprawdziliśmy, pies niestety ma chipa", "niestety odnalazł się właściciel", "piesek niestety ma dom" to niestety ale zacznę publikować wasze zdjęcia profilowe z odpowiednim podpisem. Do wiadomości Stowarzyszenia Arka Nadziei z Kielc i Pana Wojciecha Moskwa oraz Schroniska w Dyminach: proszę zwrócić Kajtka właścicielom, ostatni raz proszę. SOS Bokserom / Amor SOS Bokserom, najbardziej znienawidzona organizacja pro w Polsce, uprowadziła tego psa... Pani Roma Czyż & Mondo Cane [przerywnik taki, dygresja zwyczajna, ostatnie ostrzeżenie] Znów się myliłem. Wydawało mi się, że Organizacje Ochrony Zwierząt działają dzięki darczyńcom, zatem szeroko pojęta "opinia" jest dla nich ważna. Nic bardziej mylnego. Póki hajs się zgadza- to opinia jest nieistotna. Blokować krytykujących- bo to hejterzy. Zbierać na własnego psa, bo się go nie dopilnowało i został postrzelony. Próbować ukraść innego psa, robiąc nie wiadomo co z właścicielki- oskarżyć ją o kradzież własnego psa. I to wszystko jest normalne dla Fundacji Mondo Cane. No bo... hajs się zgadza. Krótka historia. Pewna Pani znajduje u jakiegoś wieśniaka psa na skraju śmierci. Wieśniakowi wmawia, że zabierze go do uśpienia. Zamiast tego "ratuje go". Ów Pani świetnie robi zbiórki na fejsbkuku. 6 tys. zebrała. W jej mieście jest 5 weterynarzy, ale ona wybrała 3 innych. Każdy po 100km w innym kierunku od tego miasta. Odlicza sobie koszty za paliwo (270pln), za proszek do prania, w bonusie ma klatkę XL (180pln) kupioną dla psa 5/11kg. Pies oczywiście umiera, Pani znajduje sobie wroga w Fundacji, która użyczyła jej konta do zbiórki. Ta z kolei (po zgłoszeniu jej na Czarną Listę) deklaruje rezygnację z kosztów księgowych i przekazanie całości środków na wskazanego psa/psy. Pani zamyka się we własnej wyobraźni. I tutaj pojawia się Mondo Cane ze swoim numerem konta. Zapytałbym na co zbierają, skoro pies nie żyje a ze zbiórki został ponad tysiąc złotych, ale zostałem zablokowany. Mondo Cane. Ogarnijcie się. Nie wolno kraść psów. Nie wypada zbierać pieniędzy na psy, które nie żyją. Nie jest dobrze chwalić się znajomością z najbardziej znienawidzoną postacią prozwierzęcego świata Grzegorzem B. No i te wpisy... Ps: Pani KŚŁ! "Dziękujemy" jeszcze raz za pomoc w uwolnieniu bokserki Diany! Trzeba było od razu powiedzieć, że nie może Pani, bo jest częścią szajki SOS Bokserom-Pogotowie Dla Zwierząt-Mondo Cane Krakowska Fundacja Rottka Witamy na liście. Krakowska Fundacja Rottka (nie mylić z Pomorską Fundacją Rottka) Za mrożące krew w żyłach opisy działalności Krakowskiej Rottki na blogu Czarnego Psa? Nie. Za wyłudzenie/kradzież 4 psów? Poniekąd, ale nie. Za wykorzystanie Pani Elżbiety Chromińskiej, podobnież znanego działacza pewnego schroniska, do lewych adopcji? Nie. Za wirtualne uśmiercenie psa, byle przekręt nie wyszedł na jaw? Nie. Za stworzenie sieci kłamstw i manipulacji? E. Za odmowę jakichkolwiek wyjaśnień dot. uprowadzonych psów? E. Za ukrywanie się za prawniczą kotarą i zmową milczenia? Nie. Na Czarną Listę trafiacie, za to, że zadałem jedno pytanie na waszej stronie a wy mnie zablokowaliście. "Czy ta suczka, Jota, nadal jest u Was?". Rozumiem, że żyjąc w świecie psychotropów i schizofrenicznych wizji czasem ciężko znaleźć odpowiedź na tak proste pytanie. Cóż, trzeba było się skonsultować z kimś normalnym. Zresztą, poczytajcie sami: Organizacje Ochrony Zwierząt działają dzięki wsparciu ludzi dobrej woli, ludzi z ogromnym sercem dla zwierząt. To smutne, że czasem dają się nabrać i finansują coś zupełnie innego. Linki powyżej powinny to wyjaśnić. Numer 2. na Czarnej Liście Organizacji Prozwierzęcych: Krakowska Fundacja Rottka razem z Panią Prezes Agnieszką Pawlicką. Prosimy o zwrot psów, w posiadanie których weszliście bezprawnie i zmianę zajęcia. Ponoć w nieruchomościach nieźle wam idzie, w piłce nożnej nieco gorzej... [jeżeli w powyższym jest jakaś nieścisłość/błąd proszę o info] SOS Bokserom Gratulujemy! Wielu dobija się drzwiami i oknami na listę, ale ci zasługują na pierwszeństwo. SOS Bokserom. Ktoś nie słyszał o bokserce Dianie? Wątpię, sprawa obiegła zwierzolubny Internet 19 razy. Dianie zamieniono wygodną kanapę i kumpla-kota na budę w jakiejś Wiosce Psów. Wytrzymała 3 miesiące "troskliwej opieki" Pani Prezes Fundacji Germain Chekerjian. W tej samej historii na jaw wyszła sprawa boksera Amora- od blisko roku jego właściciele walczą o powrót psa do domu. Znaleziono też 6 psów będących "pod opieką" Fundacji w Hotelu "Pod Bokserem" w Jajkowicach, w stanie skrajnego wyczerpania, zagłodzenia. W internecie opisywano je jako "w klinice" lub "w DT". I kilka, kilka innych spraw. Sprawa podzieliła prozwierzęcy świat. Poplecznicy SOS Bokserom twierdzili: niech rozstrzygnie to sąd; ten pies miał brudne uszy; nagonka, hejt, plucie jadem (w odniesieniu do zapytań o stan zdrowia Diany oraz konstruktywną krytykę). Ludzie posiadający pewne zasoby zdrowego rozsądku ripostowali: to nie jest powód do odbierania właścicielowi psa po 13 latach, działacie bezprawnie, zwróćcie psa, lub wprost: to co robicie to skur*****two. Wypowiedział się wójt Michałowic, burmistrz Kartuz, Samorządowe Kolegium Odwoławcze oraz sąd. Wszyscy przeciwko SOS Bokserom. Ten ostatni będzie miał jeszcze kilka okazji, bo sprawa cywilna oraz karna są w toku. Diana za TM, stan zdrowia jego właściciela bardzo się pogorszył. Los Amora nieznany- jego właściciele będą pewnie kolejny rok zwiedzać sądy różnych instancji. Psy uwolnione z Jajkowic powoli wracają do zdrowia, co jak na razie jest jedynym plusem całej sprawy. Pozostaje zadać sobie na kilka pytań. Czy Fundacja Ochrony może działać na niekorzyść zwierząt i przy okazji ludzi? Czy może działać bezprawnie? Czy nie powinni już założenia być uposażeni w jakieś zasoby empatii? Czy 1700 osób podpisanych pod petycją o uwolnienie Diany i blisko 1000 o likwidację Fundacji to za mało? Ile psów, które "uratowali" miało swoich właścicieli, których w najgorszym wypadku, wystarczyło pouczyć? Czy wyroki sądów zablokują im kolejne uprowadzenie psa? Ciężko ocenić. Na chwilę obecną tylko opinia publiczna może rozliczyć w/w działania. Gratulujemy miejsca na Czarnej Liście Organizacji Prozwierzęcych Fundacji SOS Bokserom wraz z jej całym zarządem, na czele którego stoi Pani Prezes Germain Chekerjian. Bez pozdrowień, bez poważania, odejdźcie w zapomnienie, bo jedyna rola na jaką zasługujecie, to bycie przestrogą dla innych chcących "ratować" w podobny sposób. Ps: dla mnie, jako kogoś, kto chwilę temu nie miał pojęcia jak to wszystko działa, zwyczajnie smutnym jest, że nawet w obliczu tylu dokumentów i faktów, niektórzy ślepo bronią działań ów Fundacji. Ale o tym w swoim czasie. VI Przykazań Zadzwonił do mnie przedstawiciel jednej z największych organizacji prozwierzęcych w Polsce i powiedział: "o nie! boimy się Czarnej listy! Obserwujemy ją każdego dnia ale spać nie możemy przez myśl, że i my znajdziemy się na niej! Co mamy robić aby tak się nie stało?". Zatem na specjalne zamówienie. 12 przykazań organizacji ochrony zwierząt. Obowiązuje od dziś. Przykazania 1-6 poniżej, 7-12 wywnioskujcie sami, najwyższy czas użyć logiki, empatii i nie tylko... Dla większości oczywiste- dla niektórych szokujące. Dla większości przydatne- dla niektórych jest już za późno na dobre rady... 1. Nie wolno krzywdzić zwierząt. Zwierzęta mają uczucia. Zwierzęta potrafią tęsknić. Jeżeli zwierz spędził X lat na kanapie swojego człowieka- ten go nie bił, nie dręczył; jeżeli zwierz ma dom, pełną miskę i ciepły kąt- nic wam do tego. Jeżeli spróbujecie zamienić jego byt na jakiś hotelik czy inną wioskę psów- traficie na czarną listę. NAWET jeżeli zwierz miał trochę brudne uszy... 2. Nie wolno uprowadzać zwierząt. To nie jest łup a wy nie jesteście w jakiejś dziwnej grze komputerowej, gdzie zbiera się itemy. Jeżeli znaleźliście psa- poszukajcie właściciela, nie wywoźcie go 100km dalej, nie szukajcie mu innego domu ani najbardziej ukrytych chorób. Nawet te dramatyczne, absurdalne apele na fejsbukowych wydarzeniach możecie sobie darować. Jeżeli natomiast pies ma DT i jest w nim szczęśliwy z mocną perspektywą DS, nie musicie go wywozić do Wrocławia na żadną sesję zdjęciową ani niczego zmieniać. Ktoś mądry powiedział: "zwierze jest najważniejsze" w odniesieniu do działań organizacji prozwierzęcych- tego się trzymajcie. 3. Zminimalizujcie te cholerne, fundacyjne wojenki. Tzn. kłóćcie się na fejsbuku, telefonicznie, nawet pobić się możecie. Za to nie może na tym ucierpieć żadne zwierze. Nie możecie podstawiać słupa do lewej adopcji, choćby słup ten był wieloletnim działaczem "Na Paluchu" i choćby pies był pięknym dogiem niemieckim. Inaczej traficie na czarną listę. 4. Nie wolno kłamać. Tak wiem, białe kłamstwo, przemilczenie, więcej pieniondzów dla innych zwierzów. Jasne, ale czy nie bierzecie pod uwagę, że po tysięcznym udostępnieniu, właściciel psa, opisywany jako alkoholik-dręczyciel, również zobaczy wpis? A może uważacie 100tys. waszych fanów na fejsbuku za debili, którzy nie odróżnią skaleczenia od nowotworu? Kłamać też trzeba umieć... 5. Nie wolno łamać prawa. Nawet jeżeli pomaga wam w tym super prawnik, jeszcze bardziej super biegły sądowy i najbardziej super weterynarz, nie możecie działać poza prawem, bo koniec końców ktoś się wkurzy a wy będziecie biegać z wyrokami i spieprzoną opinią do końca swych dni. Polskie prawo jest dziurawe, jest złe i dziwne. Cóż, sami je tworzyliście. Jeżeli nie można uratować jakiegoś istnienia zgodnie z prawem- macie przyzwolenie opinii społecznej na jego nagięcie, ale wtedy musicie mieć zamontowane kamery w kołnierzach, zrobić tysiąc zdjęć a nie 3, nagrać wideo na 5 kamer i udowodnić wszem i wobec, że było to niezbędne. W innym wypadku dostaniecie status przestępcy a to wiadomo... kończy się na czarnej liście. 6. Fejsbuk. Jeżeli pytanie zadaje wam 1 osoba- macie pełne prawo ją zignorować, w końcu ratujecie zwierzęta a nie "klepiecie w klawiaturę" czy jak tam obecnie nazywa się wyrażanie swojej opinii lub konstruktywna krytyka. Ale jeżeli to samo pytanie zadaje już 10 osób, rozważcie odpowiedź. Jeżeli tych osób będzie 100- macie ostatnią szansę- i w tym momencie lepiej zrobić z tego "oświadczenie". Gdy pytających jest 1000- po was, możecie powiedzieć, że to hejt, plucie jadem, lincz, nagonka itp- ale w gruncie rzeczy jest to ogromna grupa ludzi, która neguje wasze działania, a skoro wy jesteście "OPP" a oni są to drugie "P", to chyba czas rozważyć zmianę zajęcia. Aha, jeszcze jedno. Człowiek X zadaje pytanie, wy go blokujecie. Jaki to ma sens? Jak naiwnym trzeba być, żeby myśleć, że ten człowiek zapewne uznał "zablokowali mnie, hm, widocznie nie miałem racji"? Pod rozwagę. Bez pozdrowień. Pan B. Ten Pan, obecnie znany jako Pan B., od dawna próbował się dostać na czarną listę. W weryfikacji pomógł mu jednak dopiero sąd... Gwoli wstępu... Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych Dwa miesiące wstecz myślałem, że organizacje/fundacje/stowarzyszenia ochrony zwierząt działają, żeby te zwierzęta chronić- pomagać im. A później dowiedziałem się o SOS Bokserom, która wykorzystując swoje kontakty, pieniądze, prawnika i doświadczenie nie chce oddać starszemu człowiekowi psa- bo nie. Bo wykreowali sobie alternatywną rzeczywistość wokół całej sytuacji, a że kraść potrafią to trzymali psa przez 3 miesiące w jakiejś Wiosce Psów. Aż umarł. W międzyczasie Mondo Cane znalazło Maltańczyka. Wywieźli go 100km, właścicielkę publicznie zlinczowali, bo przecież pies jej uciekł a to jest karane śmiercią i rozpoczęli zbiórkę na jego (absolutnie zbędne) leczenie. Później czytałem o fundacji Rottka, która ponoć uprowadziła 4 psy Pomorskiej Fundacji Rottka (tak, serio, są dwie Rottki i jedna drugiej ukradła psy). Jeszcze były wpisy Pań z Mondo Cane, cyt. z pamięci: "my i tylko my zdecydujemy czy oddać ci psa!", "przydałby się pies bez łapy, i tak żeby krew było widać, wtedy lepiej płacą". I jeszcze z dwie historie, które wkrótce doczekają się publikacji. Kończąc. Ja wierzę, że mnóstwo tych organizacji działa tylko i wyłączeni na korzyść zwierząt, że nie wyłudzają pieniędzy, że posiadają empatię również wobec ludzi ale to środowisko wymaga oczyszczenia. Niech się podzieli na dwie części a ta która popiera w/w działania niech, poprzez sprzeciw zwierzolubów całego kraju, zniknie.
5.7K views, 33 likes, 5 loves, 73 comments, 19 shares, Facebook Watch Videos from Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych: Wczoraj wieczorem trzy osoby zasugerowały mi obejrzenie programu w TVP, bo
– Odławianie i opieka nad zwierzętami uznanymi za bezdomne to zadanie własne gminy. Gmina, jeżeli uzna, że wyrządzono jej szkodę poprzez zgubienie psa, może kogoś wezwać do zapłaty, ale w sądzie i tak przegra – mówi nam jeden z administratorów strony. Post ze zdjęciem rachunku niesie się w mediach społecznościowych. – Schronisko z kolei nie ma prawa pobierać żadnych opłat. A kiedy robi to kombinat na tysiące zwierząt, jakim jest schronisko Radysy, to jest już cynizm – postem nie brakuje komentarzy. "W Łodzi to samo. Mama chciała odebrać i kazali zapłacić. Nie miała kasy, wróciła po tygodniu i piesek rzekomo odszedł", "Takie praktyki są stosowane w wielu schroniskach, przecież łatwiej jest wziąć kasę od właściciela psa, który się o niego martwi i chce go odzyskać, niż zająć się tymi, którzy porzucają swoje zwierzęta z pełną premedytacją", "To jest koszmar! To nie tylko wyłudzanie, ale także odstręczanie ludzi od odbierania zgub ze schroniska. Lepiej, żeby gmina płaciła za jego wegetację" – pisze część oburzonych. Inni uważają, że naliczanie takich opłat jest słuszne, bo ma uczyć właścicieli pokory i odpowiedzialności.– Funkcję edukacyjną powinny pełnić mandaty. W niektórych schroniskach straż miejska aż prosi, żeby ich informować o odbieranych psach, bo chyba im zależy na poprawieniu statystyk – przekonuje prowadzący stronę, gdzie pojawiło się zdjęcie rachunku. – Mandat jest kredytowany - można go zapłacić lub nie, ale w żaden sposób nie jest warunkiem zwrotu zwierzęcia, jak w niektórych – jakie są opłaty? Do odpowiedzi w poście wywołano jeszcze jedno schronisko - "Promyk" w Gdańsku. Na jego stronie internetowej czytamy: "Właściciele zwierząt przebywających w Schronisku mają prawo do ich odebrania po udowodnieniu swojej własności i uiszczeniu obowiązujących opłat uwidocznionych w cenniku schroniska". Za dobę pobytu psa płaci się 16 złotych, w przypadku kota – 8 złotych. Opłata za interwencję w sprawie wynosi psa lub kota pozostawionego bez opieki to koszt 70 złotych.

Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych. 17 декабря 2021 г. · Prawdopodobnie potrafiłbym ukraść każdego psa w Polsce. Tylko nie fizycznie, bo do tego

Czy "kat, oprawca i zoofil" może zajmować się kontrolą dobrostanu zwierząt? – pyta Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych w odpowiedzi na akcję DIOZ. To prowokacyjne pytanie to nawiązanie do hejtu, jaki pseudoaktywiści ekologiczni nakręcili na jednego z hodowców pod Lubaniem. Aktywiści najechali inne Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt i zabrali stamtąd psy. Po całej akcji, pseudoekolodzy rozpoczęli kampanię nienawiści wymyślili, że właściciel psów to… zoofil. Oskarżenia te okazały się nieprawdą. Pozostaje jednak pytanie, do czego jeszcze posuną się tak zwani animalsi? Czy kolejna taka akcja może zakończyć się linczem? DIOZ wymyśliło sobie, że właściciel zwierząt to zoofil ,,Facet, któremu zabrano zwierzęta nazwany został oprawcą, katem, zoofilem, zwyrodnialcem i psycholem, który głodzi zwierzęta. Nie potrafię udowodnić, że jest inaczej, więc nie zaprzeczam. Tylko... on jest również formalnym obrońcą zwierząt. Szefem Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. Upoważnionym przedstawicielem organizacji społecznej, której statutowym celem jest ochrona zwierząt, inspektorem ds. zwierząt. Czy to oznacza, że przez ostatnie 7 lat miał prawo wchodzić ludziom na posesje i zabierać – wedle własnej oceny – ich zwierzęta? Ba, przecież nikt mu żadnych uprawnień nie odebrał. Nadal jest tym samym Prezesem. Czy to oznacza, że jeżeli tylko tego zapragnie, może, choćby jutro, wejść do czyjegoś domu i zabrać mu psa?” – pyta profil Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych. ,,Chyba przespaliśmy moment, w którym linczowanie ludzi przeniosło się z Internetu do rzeczywistego świata. To, co jeszcze niedawno oglądaliśmy w komentarzach na stronie fundacji takiej czy innej, odbyło się wczoraj na żywo. Jakieś grożenie, skandowanie wyzwisk, wykrzykiwanie w twarz obelg i próba zaszczucia. Ciężko nie odnieść wrażenia, że gdyby nie obecność sporej liczby funkcjonariuszy policji, to tam mogłoby dojść do samosądu. Darczyńcy wycenili ten cyrk na jakieś 150 tysięcy złotych, jakby gościa pobito byłoby pewnie z pół bańki. Ile zapłaciliby za obejrzenie śmierci "bezdusznego kata"?” – dodaje. Spirala nienawiści Jak informuje profil, to nie pierwszy raz gdy animalsi nakręcili spiralę nienawiści wobec innych osób. ,,Nie jestem wybitnie odkrywczy w tym, że to absolutnie nie powinno tak wyglądać. Już nawet wierchuszka petbiznesu plotkuje w kuluarach, że takie akcje im szkodzą. Że to ślepy zaułek na końcu którego leży kaganiec do założenia dosłownie wszystkim zajmującym się zwierzętami. Nie umniejszając winy, nie stając w niczyjej obronie ani nie wyprzedzając sądowych wyroków- to jest zwyczajne złe. Nie wiem czy ktoś pozazdrościł łowcom pedofilii ani jakie ci "łowcy" mają statystyki, ale w akcjach dot. zwierząt co któraś okazuje się być fałszywym oskarżeniem. Tak było w przypadku chłopaka nazwanego przez DIOZ zoofilem w 2018, tak było w przypadku dzieci z Wałbrzycha, które to miały "gwałcić psy" – czytamy. Podobnie oburzone działaniami pseudoaktywistów jest Centralne Biuro Ochrony Praw Zwierząt. ,,Dzisiaj DIOZ pojechał do tego gościa zabrać mu resztę zwierząt. I jest wielka afera, że policja broni oprawców i nie pozwala ratować zwierząt. Otóż nie, kochani. To tak nie działa. Każda choć odrobinę normalna Organizacja, mając w ręku tak mocne dowody jak zabrane wcześniej zagłodzone psy, zamiast próbować się wbijać komuś na posesję i wyrywać mu zwierzęta udałaby się na... lokalną komendę policji. Tam przedstawiła swoje racje i już w obstawie mundurowych poszła zabrać kucyka czy tam kozę. (…) Czy DIOZ faktycznie chciał zabrać te zwierzęta, czy celem było raczej rozpętanie (kolejnej) medialnej burzy, która przełoży się na ilość wpłat darowizn? Bo ostatecznie to tylko zwierząt żal” – czytamy na profilu. Do czego jeszcze posuną się aktywiści z DIOZ i czy kolejna taka akcja może zakończyć się linczem? Czytaj też: Aktywiści DIOZ włamali się na prywatną posesję. Właściciel pogonił ich wiatrówką fb/

BvCh. 104 100 88 462 243 112 56 358 197

czarna lista organizacji prozwierzęcych